środa, 12 sierpnia 2009
LICENCJA PROF. PRZEWODNIKA WYCIECZEK W TURCJI...TZW. KOKART
21 EDYCJA PRZEWODNIKOW TURECKICH Z IZMIRU 35...ANKARA MINISTERSTWO KULTURY I TURYSTYKI 2009 :)
Po latach oczekiwania na otwarcie kursow...po sporym wysilku zwiazanym z dostaniem sie na rzadko organizowane nabory kandydatow na tenze kurs przewodnkow wycieczek z jezykow rzadkich (jezyki malo spotykane wsrod przewodnikow i tlumaczy w Turcji...jest nim przede wszystkim polski)...po polrocznym bardzo intensywnym studiowaniu, 36 dniowej wycieczce szkoleniowej i egzaminie koncowym nareszcie 31.07.2009 roku odebralam moja LICENCJE.
Od blisko 10 lat jestem posiadaczem polskiej licencji Pilota wycieczek ( nie mylic z przewodnikiem) ale uwierzcie mi, to nie to samo...wysilek w zdobyciu licencji tureckiej Kokarty mozna porownac z ukonczeniem 4 letnich studiow z archeologii z dodatkiem Historii Cywilizacji i Historii Turkow wspartych wiedza z dzialu Religioznastwa i Sztuki historii. Poszerzonych o wiedze z zakresu interakcji ludzkich, turystyki, prawa turystycznego, sluzb spec., socjologii i nie wiem po co to komu ale i z literatury tureckiej...nie mowiac juz o zasadach pierwszej pomocy, ktore jak najbardziej sa pozyteczne...Te wszystkie przedmioty zostaly nam wylozone w 6 miesiecy intensywnych codziennych kursow a jak stwierdzili wykladowcy zawieraly materialy 4 letnich studiow. 570 godz...:)
Jakby tego bylo malo to wszystko to obowiazkowo zakonczone 36 dniowym objazdem szkoleniowym po calej Turcji a zaraz po powrocie 3 dniowymi egzaminami ze wszystkich przedmiotow. Dopiero teraz znalazlam chwilke by zaczac opisywac nasza wyprawe w znane i nieznane zakatki tego pieknego kraju.
UWAGA!
Brak przewodnika z KOKARTA w trakcie wycieczek i przejazdow miedzy zwiedzanymi regionami wiaze sie z duzymi karami!!!Zarowno dla tureckiego jak i zagranicznego biura podrozy wlacznie ze zdjeciem na trasie nieuprawnionej do przewodzenia osoby. Podrozujac upewnijcie sie, ze macie wlasciwego przewodnika poniewaz problemy zwiazane z jego brakiem sa niewyobrazalne. Kontrole na trasie staja sie coraz czestsze. Takie jest prawo turystyczne w Turcji.
sobota, 20 czerwca 2009
W 36 DNI DOOKOLA TURCJI...CZ 1.
Nastal dzien wyjazdu 36 dniowej objazdowki szkoleniowej, ktora trzeba bylo obowiazkowo zaliczyc by moc przystapic do egzaminu na prof.przewodnika wycieczek.
25 kwietnia byl dniem na ktory cala nasza 50 osobowa grupa przyszlych przewodnikow oczekiwala z niecierpliwoscia i zainteresesowaniem jak rowniez nie malym stresem co bedzie na tak dlugiej trasie.
Pakowanie zajelo nam prawie tydzien.Kto mial jakies doswiadczenia z wczesniejszych wyjazdow wymienial sie nimi z reszta kursantow.Oczywiscie najprosciej emailem...dlatego korespondencja typu co warto spakowac na wyjazd ubawila nas niezle...bo pomysly co niektorych do tego co moze byc potrzebne...przerosly nasze oczekiwania.
Posrod niezbednych przedmiotow jak peleryna czy zelazko podrozne, latarka...znalazla sie rowniez UWAGA ... mala butla gazowa!Nie wiem na co i po co komus w 4 i 5 * hotelach to urzadzenie :)
Ale coz wracam do tematu bo troszeczke odbieglam...czyli do dnia wyjazdu.
Nasza ekipa skladala sie z 2 prof. przewodnikow ( min. z 13 letnim stazem ),50 kursantow, 7 uczestnikow fakultetu turystycznego Uniwersytetu Selçuk w Slifke, 4 przewodnikow regionalnych ( wymog by ich licencje z regionalnej zmienic na licencje na caly kraj ) 2 opiekunow z Zarzadu Ministerstwa Turystyki i Kultury w Izmir, 1 ego wyslannika biura podrozy, ktore organizowalo nasz objazd jak rowniez 4 ech kierowcow.
Przed budynkiem Ministerstwa Kultury i Turystyki w Izmir podstawiono 2 autokary
NO 1 oraz NO 2, w ktore mielismy sie wpakowac.Nie obeszlo sie rzecz jasna bez zamieszania, kto jest w jakim autobusie... mimo, ze listy zostaly podane do naszej wiadomosci juz 3 tyg. przed wyjazdem :)...bywa.Zwlaszcza, ze prawie wszyscy uczestnicy byli podekscytowani iloscia i rozmiarem bagazu nie tylko swojego ale kazdego kolejnego uczestnika, ktory przybywal na miejsce zbiorki.
Nie obeszlo sie niestety bez spoznien...i tak z miejsca zbiorki zamiast o 8.30 wyjechalismy z trudem o 9.30. zapakowani" po zeby"...Udalismy sie w kierunku Bergamy.
Nasz przewodnik Bahattin nie omieszkal przypomniec, ze punktualnosc i dyscyplina to najwazniejsze by wycieczka przebiegala sprawnie i bez niepotrzebnego stresu.
Patrzac z perspektywy 36 dni...niektorzy wzieli sobie ta uwage do serca, inni dyscypline maja we krwii ale znakomita wiekszosc naszej cudownej ekipy charakteryzowal kompletny jej brak.
----------------------------------------------------------------------------------
Dzien 1 wszy BERGAMA...AKROPOL, ASKLEPION, KIZIL AVLU.
SLYNIE Z: PRODUKCJI PERGAMINU, Z SEROW GAT.TÜLÜM zwany tutaj TÜLÜM PEYNİR.
Zwiedzilismy antyczne miasto Bergame, ktorego poczatki datuje sie na ok 4 w.p.Ch.Bergama dzieli sie na 2 czesci.Gorna Akropol ( miejsce zajmowane przez krolow i wladze) oraz Asklepion, ktory znajduje sie w dolnej czesci u podnoza Akropolu miejsce, w ktorym uskuteczniano wszelakiego rodzaju terapie.Tam jak napis glosil "smierc nie miala wstepu ".
To tutaj w Bergamie powstal pergamin ( cienko wyprawiana skora kozia badz jagnieca ) na ktorym mozna bylo zapisywac co sie chcialo a w tej chwili Turcy drukuja przepiekne ryciny i ikony i sprzedaja w swych atolie.
Z drugiej strony tuz u podnoza Akropolu powala swym pieknem Czerwona Bazylika czyli Kızıl Avlu z 2 w.p.Ch...mimo, iz nie jest w swej pierwotnej calosci.Pozostale ruiny sa mimo to zachwycajace...szczegolnie w okresie wiosennym, gdy kwitna na bialo drzewa akacjowe...:) w polaczeniu z czerwienia murow daje to niesamowity efekt.
Dla niektorych z nas wizyta w Bergamie byla pierwszym doswiadczeniem i pierwsza wizyta w tym miejscu.Dla mnie to byla tylko formalnosc ale i tak sprawilo mi odwiedziny tego miejsca niebywala przyjemnosc.Zawsze tak jest.
BERGAMA...WIDOK Z AKROPOLU NA ZBIORNIK RETENCYJNY ...
Upal nam nie doskwieral, gdyz byl to koniec kwietnia.Wial lekki wiaterek dlatego zwiedzanie bylo przyjemnoscia.Przewodnicy opowiadali jak rowniez, jeden z uczestnikow mial za zadanie opowiedziec...to mial byc trening przed pozniejszymi wyzwaniami stawianymi przed nami na kolejnych wycieczkach.
Jako, ze ja nie naleze do poczatkujacych przewodnikow a mam za soba jakby niebylo wieloletnie doswiadczenie to fakt, ze beda przydzielone nam poszczegolne miejsca na trasie do opowiadania...nie sprawil na mnie wiekszego wrarzenia.
Poinformowalam jednak naszego przewodnika Bahattina, ze chcialabym sobie sama wybrac temat mego oprowadzania. Oczywiscie powiedzialam to po to by nie musiec zbytnio sie przemeczec...moze nie brzmi to zbyt chwalebnie. Jednak jak sie ma przed soba perspektywe 36 dni objazdu, wiecznego pakowania bagazu, chodzenia po przerozmaitych antycznych ruinach miast...pstrykanie fotek do przyszlego albumu to...stwierdzilam, ze nalezaloby oszczedzac sily jak sie da.Zwiedzilismy wcale ciekawe muzeum Bergamy..bylam tam po raz pierwszy.
Po zakonczeniu zwiedzania, zjedzeniu obiadu w jednej z Bergamowskich restauracji ...udalismy sie na nocleg do hotelu.Byl juz wieczor i czas na to by odpoczac.
Podczas kolacji przewodnicy Bahattin i Gökhan starali sie dojsc do porozumienia ze soba i z nami w rozdzielaniu zadan do oprowadzania. Sporo czasu to zajelo bo kazdy mial jakies zastrzezenia co do otrzymanego przydzialu.Nie to nie tamto nie najlepiej to albo tamto...byle nie wszchod bo to za ciezkie...nie zachod bo to za dlugie itd.
W koncu wszyscy weszli w posiadanie kilku tematow...tzn.kilku miejsc antycznego swiata.
Mnie dostalo sie..tzn.na wlasne zyczenie...Hieropolis w Pamukkale oraz Zamek Van z okresu cywilizacji Urartu w Van jak tez 7my Kosciol Apokalipsy w Laodikei...:) nie bylo zle...moim zyczeniem bylo Hieropolis a reszte dostalam w pakiecie promocyjnym:)
Po kolacji posiedzielismy sobie w swoim wzajemnym towarzystwie...kazdy dobieral sobie towarzystwo na trasie.Ja mialam stale juz z czasu kursu i nie wiele sie zmienialo wczasie podrozy.Choc i takie momenty byly a wtedy sie okazywalo, ze niektorzy stawali sie bardziej lub mniej ale zazdrosni o to, ze z kim innym jadam badz rozmawiam.Trza bylo przyzwyczaic me towarzystwo, ze nie ma na mnie monopolu.Ohh trudne to bylo...ale jakos sie ulozylo. Ja tez nie lubie jak sie o mnie zapomina...:)
Dzien 2.
ASSOS , TROYA, ÇANAKKALE...
Rano wyruszylismy tuz po sniadaniu o godz. 8.30.
Wdrapalismy sie w pierw na wzgorze Assos , latwo nie bylo, szczegolnie jak kondycje ma sie nie taka jak byc powinna. Tam po zwiedzeniu 1 kosciola meczetu i obejrzeniu z bliska kilku kolumn we szczegolnym doryckim stylu, ktory tylko swa nagoscia dorycki przypomina bo ksztaltem zupelnie nie...pomachalismy braciom Grekom z wyspy Lesbos, ktora znajduje sie od brzegu na rzut kamieniem.Wiedzac jakie nastawienie maja Grecy do Turkow trza uwazac by ten kamien nie dolecial:))) ( o relacjach grecko - tureckich pozniej w blogu Dum Spiro Spero ) ... udalismy sie w dalsza droke do Troji...miasta, ktore kompletnie do mnie jak i wielu innych przewodnikkow i historykow, archeologow nie przemawia.Nie ma tej duszy, ktora posiadaja inne miasta antyczne.Jest jakby przesadzona Homerowska opowescia.Nie ma tam rowniez zbyt wiele do zobaczenia.Jednak nalezy do listy miast "do zaliczenia"...bylismy, zobaczylismy, wysluchalismy...zaliczone:)
Z Troji do Çanakkale jest zaledwie 24 km tam tez udalismy sie by przeprawic sie promem na pola slawnego boju w Gelibolu i Çanakkale...pola na ktorych polala sie krew wyzwolenia Turkow spod najazdu nieprzyjacielskich krajow...tych nieporzyjaciol co i nas nekali.Mianowicie Rosji, Francji, Niemiec i tych co nas nie nekali czyli W. Brytani i niewolnikow najemnych z ich kolonii w Australi, N. Zelandii i Bangladeszu.
Krew sie polala i przyszlo wyzwolenie.Miejsca te pojechalismy odwiedzic...tak jak robia to Anazacy i Kiwi czyli Australia i N.Zelandia co roku.Ich przyjazd laczy sie z corocznymi obchodzmi walk W Gelibolu ( Galipoli)oraz wielka feta jaka ma miejsce w kwietniu kazdego roku.
Po zwiedzeniu i uczczeniu poleglych minuta ciszy pod sciana poleglych zrobilismy sobie zdjecie grupowe i wrocilismy promem do Çanakkale na nocleg...zahaczajac uprzednio o muzeum :)
*Przy robieniu zdjecia grupowego nie obeszlo sie bez nieporozumienia.Poniewaz ja ze swoim olympusem E 520 uchodzilam za profesjonalnego fotografa, to postanowiono, za mnie , ze to ja bede robic zdjecia grupie i kazdemu z osobna.Nic mnie tak nie wkurzylo jak wlasnie ten fakt...uprzejmie wyjasnilam kolegom i kolezankom, ze nic z tego, ze fotografuje przede wszystkim to co ja uwazam za sluszne a ich tylko przy okazji. Zeby wybili sobie z glowy, ze bede ich prywatnym fotografem.
Jechalam z zamiarem nazbierania jak najwiecej materialow do albumu oraz do przyszlej ksiazki. Dlatego bardzo mnie wzburzyl ton mego kolegi...emerytowanego wojskowego, ktory tonem rozkazu wywolal mnie z grupy ( nie widzac mnie, ze prawie przy nim stoje) po imieniu...trzy krotnie. 1 i 2 nie odpowiedzialam za 3 cim razem nerwy mi puscily...i odkrzyknelam tym samym tonem...czego rzada...on sie zmieszal, bo nigdy nie slyszal mnie w takim tonie i skromnie dodal, ze chcialby bym zdjecie grupowe pstrykla...ja mu na to, ze nie mam aparatu ze soba bo mi sie baterie wyladowaly ( to byl fakt) on jednak potraktowal to jako odmowe z mej strony bo mnie jego ton zezlil.
Po ceremoni pstrykniecia grupowej foty podszedl do mnie nasz wojskowy Vedat i przepraszal jak mogl. Starajac sie zalagodzic sytuacje wychwalajac moje zdolnosci fotograficzne.Ja podziekowalam i powiedzialam, ze sie nie gniewam. On sie jednak tak przejal faktem , ze mnie urazil, ze przez 2 miesiace o tym non stop myslal.Powiedzial mi o tym juz po egzaminach jakie mielismy w Ankarze.Nie uwierzyl mi, ze nic do niego nie mam...coz..jednak to milo, ze sie tak prejal...prawda?
Nocleg mialismy w hotelu tuz przy zatoce. Mimo zmeczenia, ktore dawalo nam sie we znaki mielismy jeszcze na tyle sily by popatrzec na gwiezdziste niebo i popodziwiac dobijajace do brzegu promy z autokarami, ciezarowkami i samochodami na pokladzie.
Zakonczyl sie kolejny dzien naszej podrozy.Dopiero drugi a przed nami kolejne 34 dni...kto wie co przyniosa nam ze soba...:)
-------------------------------------------------------------------------------------
DZIEN 3...>>> BURSA...:)
Kolejny dzien naszej przygody rozpoczal sie od sniadania i potem wyjazdu w kierunku Bursy.
Dojazd z Çanakkale do Bursy zabral nam ok 4 godz.Wysiedlismy w centrum Bursy.Od razu dano nam czas na posilek.Mielismy sie spotkac za 1.5 godz. pod Zielonym Meczetem by go wspolnie zwiedzc. Jak zwykle nasza restauracje wybralismy pod katem najlepszego kebaba.Potem zwiedzilismy centrum sprzedarzy Jedwabiu zwane Kozahan.Po drobnych zakupach przeszlismy przez Araste ( pasaz handlowy kolo meczetu ) wprost pod miejsce zbiorki.
Piekny Zielony Meczet przyjal nas tak goscinnie, ze niechcialo nam sie z niego wychodzic.Kazdy przeciagal jak mogl. Jednak czas naglil a na nas czekaly jeszcze kolejne zabytki Bursy tzn. Ulu Cami , Gazi Orhan Türbesi ( grobowiec pod dachem ) i jeszcze jeden grobowiec ( ten to mnie zachwycil swym wygladem..niestety nie pamietam co to bylo bo türbe w Bursie jest tak wiele...ale jak sie dowiem to obiecuje, ze wpisze nazwe). Bursa wyglada imponujaco ze wzgorza pod wieza Muradiye...przekonalismy sie o tym w ostatnim punkcie programu jaki byl przewidzany na ten dzen.Pojechalismy wprost do Hotelu Holiday Inn...na nocleg.
Bylo tam naprawde super.Tak fajnie, ze nikt nie mial ochoty sie z niego ruszac na drugi dzen...ha ha.
Wszystko bylo by fajnie, gdyby nie choroba kolegi. Zaczal goraczkowac przy kolacji i prawie nic nie zjadl z suto zastawionego stolu.
Jego narzeczona i paru kolegow zabrali go do najblizszego szpitala na ostry dyzur.
Okazalo sie, ze jakas bakteria zagniezdzila sie w zoladku Ragıpa i mimo lekarstw meczyla go jeszcze przez 3 kolejne dni.Wymioty i begunka to byly stale punkty programu.
Wszyscy sie tym faktem przejelismy. Nikt sie jednak nie domyslal przez co przyjdzie nam przejsc jeszcze w dalszej czesci wyprawy.
DZEIEN 3>>>BURSA>>>IZNIK>>>ISTANBUL
Tuz po sniadaniu udalismy sie do Iznik po drodze odwiedzajac jedna z najstarszych i ciekawszych wiosek w okolicach Bursy.Zwanej Cumalı Kızık. Pozwolono nam tam zajrzec do jednego z domu, ktory przerobiono pod katem turystow na kawiarnie zachowujac jednak tradycyjny wystroj. Pstrykajac zdjecia w waskich uliczkach wspomnianej wsi dostalismy sroie upomnienie od straszej kobiety, ktora taszczyla codzienne zakupy, ze bez jej zgody nie mozemy jej sfotografowac i zebysmy nawet nie probowali bez pytania fotografowac innych starszych mieszkancow tej wioski.
Z czego sie to wzielo? Juz wyjasniam: Starsze osoby sa tradycjonalistami i postepuja wg. starych wierzen, ktore to mowia, ze w oczach czlowieka kryje sie jego dusza a sfotografowanie powoduje odebranie czastki ich samych. Duszy i moze sprowadzic na nich nieszczescie.
Dlatego bedac gdziekolwiek na wsiach Turcji nalezy spytac o pozwolenie sfotografowania jej mieszkanca.
Ja nigdy nie fotografuje bez pozwolenia. Choc rzadko robie zdjecia osobom bardziej miejscom i budowlom, roslinom i zwierzakom.
Ruszylismy dalej...czekal juz na nas Iznik.
IZNIK
Wysiedlismy tuz pod murami obronnymi miasta i po ich zwiadzeniu udalismy sie do Kosciola Mala Hagia Sophia. Ta przepiekna budowla wznosi sie w samym centrum miasta.Po szczegolowym zwiedzaniu i zrobieniu wielu zdjec dostalismy 2 godz. czasu wolnego. Poto zeby w swoim zakresie zwiedzic atolia z ceramika oraz cos zjesc bo pora lunchu sie zblizala.
**Iznik jest miastem , ktore od setek lat produkuje wysokiej jakosci ceramiki scienne i uzytkowe.Rozkwit produkcji i slawa przypadly na czasy Imperium Osmanskiego. Obledne wyroby powstaja w usytuawanych w askich uliczkach malenkich atoliach w centrum Izniku. Ceny sa oczywiscie adekwatne do jakosci wyrobu i zaczynaja sie od 5 czy 10 TL do nawet 600 TL za komplet czy Waze.
Po dokladnym zapoznaniu sie z procesem produkcji i wypalania ( towarzyszylam mojej ekipie poniewaz dla nich byla to swoista nowosc...sluzac im swoja wiedza w tej dziedzinie dot. innych miejsc produkcji ceramiki w Turcji tj. Efez, Kütahya czy Avanos na Kapadocji ) udalismy sie na poszukiwanie jakiejkolwiek restauracji by przekasic co nieco bo mimo przesympatycznej obslugi wlascicieli atolii, zaczelam sie robic marudna bo glodna...mimo, ze uwaza sie mnie za Turczynke to jestem nadal Polka...a jak to sie u nas mowi..." Jak Polak glodny to zly "...o tym juz moi koledzy wiedzieli z czasow kursu...czym predzej pognalismy na polowanie na kebaba:)
Po posilku mieelismy jeszcze 30 min czasu. Niektorzy z nas zrezygnowali z ekspresowego spacerku nad jezioro Iznik ale ja i moj kolega " od aparatu " Erhan ( tez jest zapalonym fotografikiem ) postanowilismy urzadzic sobie maraton w tamtym kierunku...po drodze naotykalismy co raz to kolejnych czlonkow naszej wycieczki, ktorzy nie zapomnieli nas upomniec, ze czas powoli zbliza sie do konca i czy jestesmy pewni, ze zdazymy.
Zdazylismy nad jezioro, pstryknac foty i wrocic do autokaru...tuz przed czasem:)
Spacer nie byl krotki ale za to intensywnie szybki, czlowiek wie jak sie zmeczyc wiecej niz trzeba :) Widoki byly jednak tego warte. Bylo juz pozne popoludnie
Pozegnalismy Iznik i ruszylismy do Istanbulu.
25 kwietnia byl dniem na ktory cala nasza 50 osobowa grupa przyszlych przewodnikow oczekiwala z niecierpliwoscia i zainteresesowaniem jak rowniez nie malym stresem co bedzie na tak dlugiej trasie.
Pakowanie zajelo nam prawie tydzien.Kto mial jakies doswiadczenia z wczesniejszych wyjazdow wymienial sie nimi z reszta kursantow.Oczywiscie najprosciej emailem...dlatego korespondencja typu co warto spakowac na wyjazd ubawila nas niezle...bo pomysly co niektorych do tego co moze byc potrzebne...przerosly nasze oczekiwania.
Posrod niezbednych przedmiotow jak peleryna czy zelazko podrozne, latarka...znalazla sie rowniez UWAGA ... mala butla gazowa!Nie wiem na co i po co komus w 4 i 5 * hotelach to urzadzenie :)
Ale coz wracam do tematu bo troszeczke odbieglam...czyli do dnia wyjazdu.
Nasza ekipa skladala sie z 2 prof. przewodnikow ( min. z 13 letnim stazem ),50 kursantow, 7 uczestnikow fakultetu turystycznego Uniwersytetu Selçuk w Slifke, 4 przewodnikow regionalnych ( wymog by ich licencje z regionalnej zmienic na licencje na caly kraj ) 2 opiekunow z Zarzadu Ministerstwa Turystyki i Kultury w Izmir, 1 ego wyslannika biura podrozy, ktore organizowalo nasz objazd jak rowniez 4 ech kierowcow.
Przed budynkiem Ministerstwa Kultury i Turystyki w Izmir podstawiono 2 autokary
NO 1 oraz NO 2, w ktore mielismy sie wpakowac.Nie obeszlo sie rzecz jasna bez zamieszania, kto jest w jakim autobusie... mimo, ze listy zostaly podane do naszej wiadomosci juz 3 tyg. przed wyjazdem :)...bywa.Zwlaszcza, ze prawie wszyscy uczestnicy byli podekscytowani iloscia i rozmiarem bagazu nie tylko swojego ale kazdego kolejnego uczestnika, ktory przybywal na miejsce zbiorki.
Nie obeszlo sie niestety bez spoznien...i tak z miejsca zbiorki zamiast o 8.30 wyjechalismy z trudem o 9.30. zapakowani" po zeby"...Udalismy sie w kierunku Bergamy.
Nasz przewodnik Bahattin nie omieszkal przypomniec, ze punktualnosc i dyscyplina to najwazniejsze by wycieczka przebiegala sprawnie i bez niepotrzebnego stresu.
Patrzac z perspektywy 36 dni...niektorzy wzieli sobie ta uwage do serca, inni dyscypline maja we krwii ale znakomita wiekszosc naszej cudownej ekipy charakteryzowal kompletny jej brak.
----------------------------------------------------------------------------------
Dzien 1 wszy BERGAMA...AKROPOL, ASKLEPION, KIZIL AVLU.
SLYNIE Z: PRODUKCJI PERGAMINU, Z SEROW GAT.TÜLÜM zwany tutaj TÜLÜM PEYNİR.
Zwiedzilismy antyczne miasto Bergame, ktorego poczatki datuje sie na ok 4 w.p.Ch.Bergama dzieli sie na 2 czesci.Gorna Akropol ( miejsce zajmowane przez krolow i wladze) oraz Asklepion, ktory znajduje sie w dolnej czesci u podnoza Akropolu miejsce, w ktorym uskuteczniano wszelakiego rodzaju terapie.Tam jak napis glosil "smierc nie miala wstepu ".
To tutaj w Bergamie powstal pergamin ( cienko wyprawiana skora kozia badz jagnieca ) na ktorym mozna bylo zapisywac co sie chcialo a w tej chwili Turcy drukuja przepiekne ryciny i ikony i sprzedaja w swych atolie.
Z drugiej strony tuz u podnoza Akropolu powala swym pieknem Czerwona Bazylika czyli Kızıl Avlu z 2 w.p.Ch...mimo, iz nie jest w swej pierwotnej calosci.Pozostale ruiny sa mimo to zachwycajace...szczegolnie w okresie wiosennym, gdy kwitna na bialo drzewa akacjowe...:) w polaczeniu z czerwienia murow daje to niesamowity efekt.
Dla niektorych z nas wizyta w Bergamie byla pierwszym doswiadczeniem i pierwsza wizyta w tym miejscu.Dla mnie to byla tylko formalnosc ale i tak sprawilo mi odwiedziny tego miejsca niebywala przyjemnosc.Zawsze tak jest.
BERGAMA...WIDOK Z AKROPOLU NA ZBIORNIK RETENCYJNY ...
Upal nam nie doskwieral, gdyz byl to koniec kwietnia.Wial lekki wiaterek dlatego zwiedzanie bylo przyjemnoscia.Przewodnicy opowiadali jak rowniez, jeden z uczestnikow mial za zadanie opowiedziec...to mial byc trening przed pozniejszymi wyzwaniami stawianymi przed nami na kolejnych wycieczkach.
Jako, ze ja nie naleze do poczatkujacych przewodnikow a mam za soba jakby niebylo wieloletnie doswiadczenie to fakt, ze beda przydzielone nam poszczegolne miejsca na trasie do opowiadania...nie sprawil na mnie wiekszego wrarzenia.
Poinformowalam jednak naszego przewodnika Bahattina, ze chcialabym sobie sama wybrac temat mego oprowadzania. Oczywiscie powiedzialam to po to by nie musiec zbytnio sie przemeczec...moze nie brzmi to zbyt chwalebnie. Jednak jak sie ma przed soba perspektywe 36 dni objazdu, wiecznego pakowania bagazu, chodzenia po przerozmaitych antycznych ruinach miast...pstrykanie fotek do przyszlego albumu to...stwierdzilam, ze nalezaloby oszczedzac sily jak sie da.Zwiedzilismy wcale ciekawe muzeum Bergamy..bylam tam po raz pierwszy.
Po zakonczeniu zwiedzania, zjedzeniu obiadu w jednej z Bergamowskich restauracji ...udalismy sie na nocleg do hotelu.Byl juz wieczor i czas na to by odpoczac.
Podczas kolacji przewodnicy Bahattin i Gökhan starali sie dojsc do porozumienia ze soba i z nami w rozdzielaniu zadan do oprowadzania. Sporo czasu to zajelo bo kazdy mial jakies zastrzezenia co do otrzymanego przydzialu.Nie to nie tamto nie najlepiej to albo tamto...byle nie wszchod bo to za ciezkie...nie zachod bo to za dlugie itd.
W koncu wszyscy weszli w posiadanie kilku tematow...tzn.kilku miejsc antycznego swiata.
Mnie dostalo sie..tzn.na wlasne zyczenie...Hieropolis w Pamukkale oraz Zamek Van z okresu cywilizacji Urartu w Van jak tez 7my Kosciol Apokalipsy w Laodikei...:) nie bylo zle...moim zyczeniem bylo Hieropolis a reszte dostalam w pakiecie promocyjnym:)
Po kolacji posiedzielismy sobie w swoim wzajemnym towarzystwie...kazdy dobieral sobie towarzystwo na trasie.Ja mialam stale juz z czasu kursu i nie wiele sie zmienialo wczasie podrozy.Choc i takie momenty byly a wtedy sie okazywalo, ze niektorzy stawali sie bardziej lub mniej ale zazdrosni o to, ze z kim innym jadam badz rozmawiam.Trza bylo przyzwyczaic me towarzystwo, ze nie ma na mnie monopolu.Ohh trudne to bylo...ale jakos sie ulozylo. Ja tez nie lubie jak sie o mnie zapomina...:)
Dzien 2.
ASSOS , TROYA, ÇANAKKALE...
Rano wyruszylismy tuz po sniadaniu o godz. 8.30.
Wdrapalismy sie w pierw na wzgorze Assos , latwo nie bylo, szczegolnie jak kondycje ma sie nie taka jak byc powinna. Tam po zwiedzeniu 1 kosciola meczetu i obejrzeniu z bliska kilku kolumn we szczegolnym doryckim stylu, ktory tylko swa nagoscia dorycki przypomina bo ksztaltem zupelnie nie...pomachalismy braciom Grekom z wyspy Lesbos, ktora znajduje sie od brzegu na rzut kamieniem.Wiedzac jakie nastawienie maja Grecy do Turkow trza uwazac by ten kamien nie dolecial:))) ( o relacjach grecko - tureckich pozniej w blogu Dum Spiro Spero ) ... udalismy sie w dalsza droke do Troji...miasta, ktore kompletnie do mnie jak i wielu innych przewodnikkow i historykow, archeologow nie przemawia.Nie ma tej duszy, ktora posiadaja inne miasta antyczne.Jest jakby przesadzona Homerowska opowescia.Nie ma tam rowniez zbyt wiele do zobaczenia.Jednak nalezy do listy miast "do zaliczenia"...bylismy, zobaczylismy, wysluchalismy...zaliczone:)
Z Troji do Çanakkale jest zaledwie 24 km tam tez udalismy sie by przeprawic sie promem na pola slawnego boju w Gelibolu i Çanakkale...pola na ktorych polala sie krew wyzwolenia Turkow spod najazdu nieprzyjacielskich krajow...tych nieporzyjaciol co i nas nekali.Mianowicie Rosji, Francji, Niemiec i tych co nas nie nekali czyli W. Brytani i niewolnikow najemnych z ich kolonii w Australi, N. Zelandii i Bangladeszu.
Krew sie polala i przyszlo wyzwolenie.Miejsca te pojechalismy odwiedzic...tak jak robia to Anazacy i Kiwi czyli Australia i N.Zelandia co roku.Ich przyjazd laczy sie z corocznymi obchodzmi walk W Gelibolu ( Galipoli)oraz wielka feta jaka ma miejsce w kwietniu kazdego roku.
Po zwiedzeniu i uczczeniu poleglych minuta ciszy pod sciana poleglych zrobilismy sobie zdjecie grupowe i wrocilismy promem do Çanakkale na nocleg...zahaczajac uprzednio o muzeum :)
*Przy robieniu zdjecia grupowego nie obeszlo sie bez nieporozumienia.Poniewaz ja ze swoim olympusem E 520 uchodzilam za profesjonalnego fotografa, to postanowiono, za mnie , ze to ja bede robic zdjecia grupie i kazdemu z osobna.Nic mnie tak nie wkurzylo jak wlasnie ten fakt...uprzejmie wyjasnilam kolegom i kolezankom, ze nic z tego, ze fotografuje przede wszystkim to co ja uwazam za sluszne a ich tylko przy okazji. Zeby wybili sobie z glowy, ze bede ich prywatnym fotografem.
Jechalam z zamiarem nazbierania jak najwiecej materialow do albumu oraz do przyszlej ksiazki. Dlatego bardzo mnie wzburzyl ton mego kolegi...emerytowanego wojskowego, ktory tonem rozkazu wywolal mnie z grupy ( nie widzac mnie, ze prawie przy nim stoje) po imieniu...trzy krotnie. 1 i 2 nie odpowiedzialam za 3 cim razem nerwy mi puscily...i odkrzyknelam tym samym tonem...czego rzada...on sie zmieszal, bo nigdy nie slyszal mnie w takim tonie i skromnie dodal, ze chcialby bym zdjecie grupowe pstrykla...ja mu na to, ze nie mam aparatu ze soba bo mi sie baterie wyladowaly ( to byl fakt) on jednak potraktowal to jako odmowe z mej strony bo mnie jego ton zezlil.
Po ceremoni pstrykniecia grupowej foty podszedl do mnie nasz wojskowy Vedat i przepraszal jak mogl. Starajac sie zalagodzic sytuacje wychwalajac moje zdolnosci fotograficzne.Ja podziekowalam i powiedzialam, ze sie nie gniewam. On sie jednak tak przejal faktem , ze mnie urazil, ze przez 2 miesiace o tym non stop myslal.Powiedzial mi o tym juz po egzaminach jakie mielismy w Ankarze.Nie uwierzyl mi, ze nic do niego nie mam...coz..jednak to milo, ze sie tak prejal...prawda?
Nocleg mialismy w hotelu tuz przy zatoce. Mimo zmeczenia, ktore dawalo nam sie we znaki mielismy jeszcze na tyle sily by popatrzec na gwiezdziste niebo i popodziwiac dobijajace do brzegu promy z autokarami, ciezarowkami i samochodami na pokladzie.
Zakonczyl sie kolejny dzien naszej podrozy.Dopiero drugi a przed nami kolejne 34 dni...kto wie co przyniosa nam ze soba...:)
-------------------------------------------------------------------------------------
DZIEN 3...>>> BURSA...:)
Kolejny dzien naszej przygody rozpoczal sie od sniadania i potem wyjazdu w kierunku Bursy.
Dojazd z Çanakkale do Bursy zabral nam ok 4 godz.Wysiedlismy w centrum Bursy.Od razu dano nam czas na posilek.Mielismy sie spotkac za 1.5 godz. pod Zielonym Meczetem by go wspolnie zwiedzc. Jak zwykle nasza restauracje wybralismy pod katem najlepszego kebaba.Potem zwiedzilismy centrum sprzedarzy Jedwabiu zwane Kozahan.Po drobnych zakupach przeszlismy przez Araste ( pasaz handlowy kolo meczetu ) wprost pod miejsce zbiorki.
Piekny Zielony Meczet przyjal nas tak goscinnie, ze niechcialo nam sie z niego wychodzic.Kazdy przeciagal jak mogl. Jednak czas naglil a na nas czekaly jeszcze kolejne zabytki Bursy tzn. Ulu Cami , Gazi Orhan Türbesi ( grobowiec pod dachem ) i jeszcze jeden grobowiec ( ten to mnie zachwycil swym wygladem..niestety nie pamietam co to bylo bo türbe w Bursie jest tak wiele...ale jak sie dowiem to obiecuje, ze wpisze nazwe). Bursa wyglada imponujaco ze wzgorza pod wieza Muradiye...przekonalismy sie o tym w ostatnim punkcie programu jaki byl przewidzany na ten dzen.Pojechalismy wprost do Hotelu Holiday Inn...na nocleg.
Bylo tam naprawde super.Tak fajnie, ze nikt nie mial ochoty sie z niego ruszac na drugi dzen...ha ha.
Wszystko bylo by fajnie, gdyby nie choroba kolegi. Zaczal goraczkowac przy kolacji i prawie nic nie zjadl z suto zastawionego stolu.
Jego narzeczona i paru kolegow zabrali go do najblizszego szpitala na ostry dyzur.
Okazalo sie, ze jakas bakteria zagniezdzila sie w zoladku Ragıpa i mimo lekarstw meczyla go jeszcze przez 3 kolejne dni.Wymioty i begunka to byly stale punkty programu.
Wszyscy sie tym faktem przejelismy. Nikt sie jednak nie domyslal przez co przyjdzie nam przejsc jeszcze w dalszej czesci wyprawy.
DZEIEN 3>>>BURSA>>>IZNIK>>>ISTANBUL
Tuz po sniadaniu udalismy sie do Iznik po drodze odwiedzajac jedna z najstarszych i ciekawszych wiosek w okolicach Bursy.Zwanej Cumalı Kızık. Pozwolono nam tam zajrzec do jednego z domu, ktory przerobiono pod katem turystow na kawiarnie zachowujac jednak tradycyjny wystroj. Pstrykajac zdjecia w waskich uliczkach wspomnianej wsi dostalismy sroie upomnienie od straszej kobiety, ktora taszczyla codzienne zakupy, ze bez jej zgody nie mozemy jej sfotografowac i zebysmy nawet nie probowali bez pytania fotografowac innych starszych mieszkancow tej wioski.
Z czego sie to wzielo? Juz wyjasniam: Starsze osoby sa tradycjonalistami i postepuja wg. starych wierzen, ktore to mowia, ze w oczach czlowieka kryje sie jego dusza a sfotografowanie powoduje odebranie czastki ich samych. Duszy i moze sprowadzic na nich nieszczescie.
Dlatego bedac gdziekolwiek na wsiach Turcji nalezy spytac o pozwolenie sfotografowania jej mieszkanca.
Ja nigdy nie fotografuje bez pozwolenia. Choc rzadko robie zdjecia osobom bardziej miejscom i budowlom, roslinom i zwierzakom.
Ruszylismy dalej...czekal juz na nas Iznik.
IZNIK
Wysiedlismy tuz pod murami obronnymi miasta i po ich zwiadzeniu udalismy sie do Kosciola Mala Hagia Sophia. Ta przepiekna budowla wznosi sie w samym centrum miasta.Po szczegolowym zwiedzaniu i zrobieniu wielu zdjec dostalismy 2 godz. czasu wolnego. Poto zeby w swoim zakresie zwiedzic atolia z ceramika oraz cos zjesc bo pora lunchu sie zblizala.
**Iznik jest miastem , ktore od setek lat produkuje wysokiej jakosci ceramiki scienne i uzytkowe.Rozkwit produkcji i slawa przypadly na czasy Imperium Osmanskiego. Obledne wyroby powstaja w usytuawanych w askich uliczkach malenkich atoliach w centrum Izniku. Ceny sa oczywiscie adekwatne do jakosci wyrobu i zaczynaja sie od 5 czy 10 TL do nawet 600 TL za komplet czy Waze.
Po dokladnym zapoznaniu sie z procesem produkcji i wypalania ( towarzyszylam mojej ekipie poniewaz dla nich byla to swoista nowosc...sluzac im swoja wiedza w tej dziedzinie dot. innych miejsc produkcji ceramiki w Turcji tj. Efez, Kütahya czy Avanos na Kapadocji ) udalismy sie na poszukiwanie jakiejkolwiek restauracji by przekasic co nieco bo mimo przesympatycznej obslugi wlascicieli atolii, zaczelam sie robic marudna bo glodna...mimo, ze uwaza sie mnie za Turczynke to jestem nadal Polka...a jak to sie u nas mowi..." Jak Polak glodny to zly "...o tym juz moi koledzy wiedzieli z czasow kursu...czym predzej pognalismy na polowanie na kebaba:)
Po posilku mieelismy jeszcze 30 min czasu. Niektorzy z nas zrezygnowali z ekspresowego spacerku nad jezioro Iznik ale ja i moj kolega " od aparatu " Erhan ( tez jest zapalonym fotografikiem ) postanowilismy urzadzic sobie maraton w tamtym kierunku...po drodze naotykalismy co raz to kolejnych czlonkow naszej wycieczki, ktorzy nie zapomnieli nas upomniec, ze czas powoli zbliza sie do konca i czy jestesmy pewni, ze zdazymy.
Zdazylismy nad jezioro, pstryknac foty i wrocic do autokaru...tuz przed czasem:)
Spacer nie byl krotki ale za to intensywnie szybki, czlowiek wie jak sie zmeczyc wiecej niz trzeba :) Widoki byly jednak tego warte. Bylo juz pozne popoludnie
Pozegnalismy Iznik i ruszylismy do Istanbulu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)